Mia Orwell ma nudną pracę, grono wiernych
przyjaciół i niewyparzony język. Potrzeba zmiany i odskoczni kiełkowała w
niej od dawna, jednak nie od początku dała o sobie znać. Pod wpływem impulsu, a
może z potrzeby pokazania się znajomym z innej, bardziej szalonej strony, Mia
składa CV do jednej z największych agencji opiekującej się celebrytami. Czy to
mogłoby być zajęcie dla niej? Może warto iść z duchem czasu i zawalczyć o
lepszą siebie i ciekawsze jutro? Jak wiadomo, życie bywa przewrotne i nie od razu daje nam to, czego chcemy, jednak ku zaskoczeniu wszystkich, Mia
dostaje wymarzoną pracę i zostaje asystentką wschodzącej gwiazdy rocka -
Williama Call’a. Ostrzeżenia współpracowników agencji, że praca dla Willa
to prawdziwe wyzwanie, zdają się nie być wcale przesadzone, jednak nie
zniechęca to Mii. Pierwszego dnia pracy okazuje się, że dziewczyna całkiem niedawno spotkała
swojego nowego szefa i jak można się domyśleć, spotkanie nie należało do szczególnie
udanych. Pomimo sarkastycznych uwag i wyraźnej niechęci nowego szefa, Mia stara
się wykonywać swoje zadania jak najlepiej. Z czasem ich relacje się
zacieśniają, a Mia, która do tej pory nie chciała się wiązać, zaczyna pragnąć
swojego szefa. Fakt, że jest on nieziemsko przystojny nie pomaga, a dziewczynie
coraz trudniej ukryć maślany wzrok i błądzące gdzieś daleko myśli. Czy
relacja szef - pracownica przerodzi się w coś więcej? Czy ostre charaktery
ujarzmią się wzajemnie?
Muszę przyznać, że wśród
wszechobecnie wylewającego się z książek erotyzmu, „Moja irlandzka piosenka” to
bardzo ciekawa odskocznia. Historia romantyczna, ale nie nudna. Humorystyczna i
okraszona dużą ilością sarkazmu. Połączenie na tyle fajne, że książkę przeczytałam
bardzo szybko. Cudowna przygoda, dwoje interesujących, młodych ludzi, którzy powoli
się docierają. Iście angielsko - irlandzki klimat płynnie i ciekawie się tu
zgrał, a styl autorki bardzo mi przypasował. Ku mojemu zaskoczeniu pojawił się również wątek kryminalny,czyli kolejny wartościowy element fabuły. Historia Mii i Willa zauroczyła
mnie i dała nadzieję, że kolejne książki autorki przyniosą tyle samo
przyjemnych doznań i jeszcze więcej emocji. Książka ujmująca i
niezwykle trafiła w mój gust. Dla mnie 10/10!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Annie Olszewskiej i Wydawnictwu Novae Res